sobota, marca 03, 2007

W drodze, przystanek Er Rachidia

Wczoraj zwiedzalismy Warzazat i jego przyleglosci, obejrzelismy przy tym przepiekna panorame. Bajkowo. Bajka generalnie pomijajac takie aspekty jak taksiarz ktory orznal nas. Na niewiele ale chodzi o zasady. W zamian za to wystawilismy go i juz do konca pobytu chodzilismy oplotkami unikajac glownej ulicy wychodzac z zalozenia ze nie chcielibysmy spotkac wkurzonego marokanskiego taksiarza z lyzka do opon.
W poludnie wyruszylismy na polnoc i dotarlismy do Er Rachidia. Huba komunikacyjnego pomiedzy polnocnymi i poludniowymi atrakcjami. Hub sklada sie z dworca, restauracji i stada naganiaczy. Naganiacze na szczescie nie mowia po polsku, a glosne mowienie po polsku i twierdzenie ze ni w zab nie mowi sie po: francusku, angielsku, hiszpansku (czasem wlosku lub portugalsku) przynosi efekty w postaci skonfudowanych naganiaczy. Tripa ciag dalszy: uderzamy dalej i po nocnym wojazu powinnismy dotrzec jutro rano do Fez. Tam przeczekamy pare dni i juz na spokojnie ruszymy w kierunku powrotnym tym razem wzdluz wybrzeza... A zreszta kto wie.. plany nam sie do tej pory zmieniaja srednio raz na 12 godzin :)

1 komentarz:

klos pisze...

A jak wystawiliście tego taksiarza :D

Uważajcie - w niektórych krajach drobne kantowanie jest narodową chlubą - mogą was oskarżyć o molestowanie mniejszości :-)

Piotr Jackal Szmitkowski - jackalski blog Justyna Anna Kalmus - strona domowa kalmusowo Kot Joshua Swinki Morskie Adas Marys Atenska blog