wtorek, lutego 27, 2007

Ostatni dzien w Marrakeszu, i nocny bus przez gory

1) jest goraco.

Bardzo goraco... Tylko 25'C wg. prognozy, ale biorac pod uwage ze w Polsce jest -15 to dla nas jest upal. W sloncu smazymy sie. Na mojej lysince mozna smarzyc jajka, moj nos jest czerwony jak u Rudolfa, a twarz zmienia sie w plaster bekonu...

2) to jest nasz ostatni dzien w Marrakeszu.. jak to bedzie? Darnie jour? Cholera jasna, nikt tu nie szprecha po ingliszu, wszyscy en francais. Klawiatura en francais, kawa en francais [czyli au lait - czyt. o'le], jedyne co to toaleta po goralsku czyli na narciarza... Cholerniki proboja orznac. Im bardziej turystycznie wygladasz - tym bardziej chca orznac.. norma... I ogolnie cieszymy sie jak uda nam sie stargowac do cen z Polski :))))

3) Jedziemy na pustynie subsaharyjska, zobaczyc sobie oazy i dokonczyc dziela zniszczenia na mojej lysince. Podejrzewam ze do wyjazdu wypali mi dziure w glowie - wszystko ma sie ku temu... Droga na pustynie czeka nas przez gorskie serpentyny - bedzie o tyle zabawnie ze bedziemy jechac w nocy. Wybralismy sie liniami krajowymi, w ktorych przynajmniej autobusy sa sprawne. Ale patrzac na to co kierowcy wyprawiaja to nasi rodzimi i tak sa fajni.
Jak jada pod prad to przynajmniej po lewej stronie drogi..

ps
Udalo sie znalezc lokalne fajki za 10 Dirhamow.
Lokalne piwo kosztowalo w hotelowym barze 25 dh za buteleczke 25 cl... eh.. no ale i tak dobrze...

Brak komentarzy:

Piotr Jackal Szmitkowski - jackalski blog Justyna Anna Kalmus - strona domowa kalmusowo Kot Joshua Swinki Morskie Adas Marys Atenska blog